Nie mogąc oprzeć się cierpieniu, Annie popełnia samobójstwo, a Albert wraca do Chrisa, aby wyjaśnić mu śmierć Annie. Zdeterminowany, by uratować Annie, Chris postanawia udać się do piekła, by ją odnaleźć. W miarę postępu podróży wspomnienia Chrisa z jego życia z Ianem i Annie zagrażają misji, utrudniając kontakt z Annie.
Przychodzą takie chwile, gdy masz wszystkiego dość, najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic,nie mów... Przychodzą takie chwile gdy w Tobie pęka coś, najlepiej wtedy nie mów nic,nie mów nic, nie mów.... Ref. Bo tak naprawde to nie wiem miedzy Bogiem a niebem co bedzie z nami, wciąż otuleni błękitem między nocą a świtem, jesteśmy sami... x2 Odejdź- to moja odpowiedź, byś mogła zapomnieć, wymazać z pamieci moje imię. Odejdź- to moja odpowiedź, I wreszcie mi dowiedź, że to tylko dzięki mojej winie. Są czasem takie słowa, które sprawiają ból, najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic, nie mów... I gdy mi pęka głowa, ty w oczy sypiesz sól, najpeiej wtedy nie mów nic,nie mów nic,nie mów... Ref. Bo tak naprawde to nie wiem miedzy Bogiem a niebem co bedzie z nami, wciąż otuleni błękitem między nocą a świtem, jesteśmy sami... x2 Odejdź...to wszystko co ci powiem.... Odejdź...to wszystko co ci...... Odejdź- to moja odpowiedź, byś mogła zapomnieć, wymazać z pamieci moje imię. Odejdź- to moja odpowiedź, I wreszcie mi dowiedź, że to tylko dzięki mojej winie.
Bogiem a prawdą, podobnie jak prawdą a Bogiem, oznacza tyle, co 'prawdę mówiąc, mówiąc szczerze', i odnosi się do treści, które wyrażane są trochę nieoficjalnie. Inny bliskoznacznik to trzeba przyznać. Pewien odcień tego znaczenia można znaleźć także w wyrażeniu między nami (mówiąc). Może stąd Pana znajomi wzięli to to ProLiveMusicChartsEventsFeatures Subscribe Log In Sign Up Upgrade to ProLiveMusicChartsEventsFeatures Log InSign Up A new version of is available, to keep everything running smoothly, please reload the site. Miedzy Bogiem Love this track Set as current obsession Go to artist profile Get track Loading Listeners 1 Scrobbles 21 Listeners 1 Scrobbles 21 Love this track Set as current obsession Go to artist profile Get track Loading Join others and track this song Scrobble, find and rediscover music with a account Sign Up to Do you know a YouTube video for this track? Add a video Lyrics Add lyrics on Musixmatch Lyrics Add lyrics on Musixmatch Do you know any background info about this track? Start the wiki Related Tags Add tags Do you know a YouTube video for this track? Add a video Featured On We don‘t have an album for this track yet. View all albums by this artist Featured On We don‘t have an album for this track yet. View all albums by this artist Don't want to see ads? Upgrade Now External Links Apple Music Don't want to see ads? Upgrade Now Shoutbox Javascript is required to view shouts on this page. Go directly to shout page About This Artist Do you have any photos of this artist? Add an image Miedzy Bogiem 1 listener Related Tags Add tags Do you know any background info about this artist? Start the wiki View full artist profile Don't want to see ads? Upgrade Now External Links Apple Music Trending Tracks 1 2 3 4 5 6 View all trending tracks Features API CallsPoniżej przedstawiamy listę 14 książek, które proponujemy przeczytać po książce „Między niebem a konfesjonałem. Poradnik nie tylko dla tych, którzy boją się spowiedzi”. Są to książki, które klienci wybierali przy okazji zakupu „Między niebem a konfesjonałem.
Tekst piosenki: na na na na na na na na na na na na na na na na na na x2 Przychodzą takie chwile gdy masz wszystkiego dość najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic, nie mów Przychodzą takie chwile gdy w tobie pęka coś najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic, nie mów Bo tak naprawdę, to nie wiem między Bogiem, a niebem co będzie z nami Wciąż otuleni błękitem między nocą, a świtem jesteśmy sami x2 Odejdź, to moja odpowiedź byś mogła zapomnieć wymazać z pamięci moje imię Odejdź, to moja odpowiedź i wreszcie mi dowiedź że to tylko dzięki mojej winie Są czasem takie słowa które sprawiają ból najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic, nie mów I gdy mi pęka głowa Ty w oczy sypiesz sól najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic, nie mów Bo tak naprawdę, to nie wiem między Bogiem, a niebem co będzie z nami Wciąż otuleni błękitem miedzy nocą, a świtem jesteśmy sami sami x2 na na na na na na na na na na na na na na na na na na Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu Warda, z wykształcenia malarza, zafascynowały kryjące się w scenariuszu możliwości stworzenia za pomocą nowoczesnej techniki obrazów, jakich wcześniej w kinie się nie widywało. Inspiracji szukał w dziełach swych ulubionych malarzy: Moneta, van Gogha, Caspara Davida Friedricha, Hieronimusa Boscha, Petera Breughla. Sklep Książki Podręczniki akademickie Filologia Filologia słowiańska Oferta dvdmax : 35,14 zł Opis Opis W odniesieniu do twórczości Zbigniewa Herberta powraca raz po raz nierozstrzygnięte, a może - nierozstrzygalne pytanie: czy niebo Pana Cogito jest puste? Próbujemy w tej książce sprawdzić hipotezę i niemożności udzielenia odpowiedzi na to pytanie. W pracach o poecie pojawiło się wiele rozbieżnych ocen dotyczących jego stosunku do Boga, transcendencji, religijnego zakorzenienia aksjologii (lub braku takiej relacji). W opiniach badaczy i krytyków literackich zarysowały się dwa bieguny, na jednym znajdują się interpretacje podkreślające agnostycyzm Herberta, na drugim - wskazujące chrześcijańskie źródła jego świata poetyckiego. W tej się też odnajdziemy teksty bliskie jednemu bądź drugiemu rozpoznaniu. Prace zebrane w tym tomie analizują obszar motywów i wątków związanych z bogiem i bytem z różnych punktów, składając się na wstępną monografię tematu. Grażyna Halkiewicz-SojakPowyższy opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1076383138 Tytuł: Między nami a światłem. Bóg i świat w twórczości Zbigniewa Herberta Autor: Opracowanie zbiorowe Wydawnictwo: Wydawnictwo PLATAN Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 440 Numer wydania: I Data premiery: 2013-04-30 Forma: książka Indeks: 13339616 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez . Sylwia Grzeszczak Co z nami będzie? lyrics: Kiedy znajdziemy się na zakręcie / Co z nami będzie? / Świat rozpędzi si Autorzy: Grażyna Halkiewicz-Sojak (red.), Józef Maria Ruszar (red.), Radosław Sioma (red.) Kategorie: Książki / nauki humanistyczne / filologia i językoznawstwo Typ okładki: miękka okładka Wydawca: JMR Trans-Atlantyk Wymiary: 15 x 24 cm EAN: 9788393506101 Ilość stron: 440 Data wydania: 2012-04-29 Jest to data ukazania się towaru w danej wersji na rynku Zamówienia:0 - 99 PLN>99 PLNCzas dostawy: Odbiór osobisty w księgarni 0 zł0 zł1 dzień roboczy InPost Paczkomaty 24/7 (Płatność online) zł0 zł1-2 dni robocze InPost Paczkomaty - Paczka w Weekend (Płatność online) zł0 zł1-2 dni robocze Poczta Polska (Płatność online) zł0 zł3-5 dni roboczych Poczta Polska (Płatność za pobraniem) zł0 zł3-5 dni roboczych Kurier UPS (Płatność online) zł0 zł1 dzień roboczy Kurier UPS (Płatność za pobraniem) zł0 zł1 dzień roboczy Wysyłka zagranicznaSprawdź szczegóły > 20,50 zł 25,00 zł Oszczędzasz 4,50 zł "W odniesieniu do twórczości Zbigniewa Herberta powraca raz po raz nierozstrzygnięte, a może - nierozstrzygalne pytanie: czy niebo Pana Cogito jest puste? Próbujemy w tej książce sprawdzić hipotezę i niemożności udzielenia odpowiedzi na to pytanie. W pracach o poecie pojawiło się wiele rozbieżnych ocen dotyczących jego stosunku do Boga, transcendencji, religijnego zakorzenienia aksjologii (lub braku takiej relacji). W opiniach badaczy i krytyków literackich zarysowały się dwa bieguny; na jednym znajdują się interpretacje podkreślające agnostycyzm Herberta, na drugim - wskazujące chrześcijańskie źródła jego świata poetyckiego. W tej się też odnajdziemy teksty bliskie jednemu bądź drugiemu rozpoznaniu. Prace zebrane w tym tomie analizują obszar motywów i wątków związanych z bogiem i bytem z różnych punktów, składając się na wstępną monografię tematu." Grażyna Halkiewicz-Sojak Zamieszczenie recenzji nie wymaga logowania. Sklep nie prowadzi weryfikacji, czy autorzy recenzji nabyli lub użytkowali dany produkt.Intelektualna autobiografia wybitnego polskiego astrofizyka i pomost między fizyką a wiarą. Między Bogiem a prawdą to napisana z talentem literackim i rzadko spotykaną erudycją opowieść o drodze naukowej profesora Marka Artura Abramowicza, a przede wszystkim o nierozerwalnym dla niego splocie fizyki z wiarą.
Z o. Dariuszem Kowalczykiem rozmawia Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz: „Boże mój, czemuś mnie opuścił”… Pobożny katolik boi się takich dramatycznych sformułowań… O. Dariusz Kowalczyk : – To rozdzierające serce wołanie Jezusa z krzyża to wielkie pytanie teologiczne i egzystencjalne. Można się spytać, czy Jezus cytuje tu jedynie Psalm 22, czy jest w tym krzyku coś więcej? Stoję po stronie tych, którzy dostrzegają w tym wołaniu coś głębszego. Wielkie rozdarcie. Dramat między Bogiem a Bogiem. Dramat separacji w Bogu i zjednoczenia w Nim. Oto Syn Boży doświadcza oddalenia od Ojca, by później, w czasie zmartwychwstania, doświadczyć wielkiego zjednoczenia z Bogiem. To wołanie pokazuje, że krzyż to nie jest tylko wydarzenie w życiu Jezusa Chrystusa, które czyni zadość za nasze grzechy, ale wydarzenie, w którym uczestniczy cała Trójca Święta. W tym wydarzeniu cierpi cała Trójca. Bliskie są mi te przedstawienia krzyża, które ukazują, że Bóg Ojciec nie jest gdzieś daleko, ale podtrzymuje ciało Syna na krzyżu. Znakomicie przedstawił to Masaccio na fresku we Florencji. Niektórzy teolodzy mówią, że w tym oddaleniu Syna od Ojca robi się przestrzeń dla grzesznika. Grzeszny człowiek wchodzi w tę przestrzeń oddalenia między Ojcem i Synem, by potem doznać pojednania i przebóstwienia. Grzesznik zostaje włączony w życie Trójcy. Na tym polega zbawienie. Łatwo nam zatrzymać się na Wielkim Piątku. Łatwiej płakać nad zmarłym Jezusem, niż otworzyć się na spotkanie żywego Boga, co, jak mawiał król Dawid, jest „rzeczą straszną”… – Sentymenty, łzy to rzecz ludzka. Są ważne. Niemniej w Wielkim Piątku i w adoracji krzyża chodzi o coś o wiele większego niż zwykła ckliwość. Chodzi o nasze życie i o krzyż, który, czy tego chcemy, czy nie, jest jego częścią. To konkret. W Wielki Piątek powtarzam sobie i innym: zanim uklękniesz pod krzyżem i pocałujesz rany Jezusa, zastanów się, co właściwie robisz. Adorowanie krzyża bez akceptacji własnej historii i zranień nie ma żadnego sensu. Wielkopiątkowa adoracja jest szansą do rozglądnięcia się, co jest moim krzyżem, i próbą zaakceptowania go. To wcale nie oznacza bierności, braku walki czy zmagania się. Ucieczka od krzyża owocuje niejednokrotnie robieniem w życiu tzw. świństw. Rzeczywiście łatwiej przeżywać Wielki Piątek niż poranek Zmartwychwstania. To paradoks! Łatwiej nam doświadczać czegoś smutnego, wręcz dramatycznego. Proszę zobaczyć, jaką zawrotną karierę robi Popielec. Niepokoją nas i jednocześnie niezwykle pociągają te słowa: „Prochem jesteś”… Podobnie jest z Wielkim Piątkiem. Łatwiej nam go przeżywać niż samą Wielkanoc. Dlaczego? – Bo my świetnie wiemy, czym jest cierpienie, wiemy, „czym ono pachnie”, a potem przychodzi niedziela Zmartwychwstania i nie za bardzo potrafimy się zachować. Uśmiechamy się przez zęby, a nasze „Alleluja” jest jakieś blade. Spójrzmy, jeśli chodzi o sztukę, to o wiele łatwiej przyciągać uwagę jakimś dramatem. Z dobrem, radością mamy pewien kłopot. Trudno ją przedstawić, by nie wyszedł z tego mdławy, sielankowy obrazek. Jakiś banał czy kicz. « ‹ 1 › » oceń artykuł Downloadable! From a very young age till the last days of his life, Stanislaw Staszic was occupied by the question of the relationship between God and Nature. In particular, the Polish thinker was interested in the vision of the world in which human life and Nature were seen in unison, in accordance with laws of reason and the outcomes of scientific investigations.RELIGIA. Aż do połowy XII stulecia czyściec jako miejsce nie istniał. Jednak jako idea łączności świata żywych i umarłych i ich wzajemnego wpływania na siebie pojawił się już w początkach Nowym Testamencie o czyśćcu nie ma ani słowa. W Starym jest, lecz tylko w jednym miejscu – w Drugiej Księdze Machabejskiej, a i też pośrednio. Nie pada w niej bowiem nazwa w połowie XII stulecia pojawi się termin oznaczający czyściec jako „trzecie miejsce”, że człowiek stoi na rozdrożu przed wyborem dróg, z których jedna prowadzi do raju, druga do Kościół na Soborze Watykańskim II nie poświęcił czyśćcowi zbyt wiele uwagi. O jego istnieniu nadmienił jedynie w Konstytucji o Kościele, głosząc, że człowiek po śmierci poddany jest oczyszczeniu. Dodajmy, że dla obecnej teologii katolickiej czyściec nie jest miejscem, a Katechizm Kościoła katolickiego, zredagowany za pontyfikatu Jana Pawła II, na temat czyśćca jest niezwykle oszczędny. Na prawie 3000 rozdzialików tylko jeden mówi o nim: „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do nieba”.A jednak idea czyśćca od początków istnienia Kościoła była mocno obecna, bo wypływała z najgłębszych potrzeb człowieka. Kapitalnie ujęła to św. Katarzyna z Genui, XV-wieczna mistyczka: „Czyściec – cóż to za wielka rzecz!”. Chateaubriand przekonywał, że czyściec góruje nad niebem i piekłem tym, że wyobraża przyszłość, której im brakuje.***Kto wie, jak potoczyłyby się dzieje chrześcijaństwa, gdyby Marcin Luter nie kładł tak wielkiego nacisku na kwestię odpustów. Ta bowiem ściśle wiąże się z wiarą w czyściec. Faktem jest jednak, że Kościół w jego czasach do absurdu posunął praktykę oferowania zapłaty w zamian za zmniejszenie lub zlikwidowanie cierpień dusz 95 tez, które 31 października 1517 r. ksiądz Marcin Luter, augustianin, przybił na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze, sporo mających fundamentalne znaczenie dla niemieckiego mnicha, dotyczyło czyśćca.„Piekło, czyściec i niebo są względem siebie tak różne, jak rozpacz, bliskość rozpaczy i pewność zbawienia” – to jedna z jego tez. „Zdaje się być, że duszom w czyśćcu potrzeba zmniejszenia bojaźni i pomnożenia miłości” – to inna. „Zamiana kary kościelnej na karę w czyśćcu – to kąkol, posiany wówczas, gdy biskupi spali” – brzmiała miejsceTen tekst nie będzie jednak ani o rozumieniu przez Lutra czyśćca i wszelkich związanych z tym konsekwencjach, łącznie z przyczynieniem się do podziału Kościoła, ani o stosunku prawosławia do niego. Chodzi o samo powstanie „trzeciego miejsca”, o którym w Biblii wprost mowy nie ma. To „trzecie miejsce” nie jest miejscem wiecznego trwania jak niebo czy piekło. Podlega jednak innym prawidłom niż czas i przestrzeń ludzka, MachabeuszBernard Sesboue, jezuita, wybitny teolog, współautor i redaktor wielotomowej „Historii dogmatów” tak pisze: „Po co czyściec? Jak się wydaje, Biblia o nim nie mówi. Z drugiej strony w ramach doktryny czyściec dojrzewał bardzo powoli i pojawił się późno”. Kiedy dokładnie, o tym nieco czyśćca w Piśmie Świętym należy szukać we fragmencie zawartym w Drugiej Księdze Machabejskiej. Jest w niej mowa, że Juda Machabeusz, przywódca żydowskiego powstania przeciw Seleucydom (167–160 zorganizował modlitwę, a nawet ofiarę za żołnierzy poległych w walce, którzy to i owo mogli mieć na tej księgi, pierwszej zresztą, w której mowa jest o zmartwychwstaniu i jedynej zawierającej zarys nauki o czyśćcu, chwali Judę: „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym”.Widać zatem, że Juda Ma-chabeusz był przekonany, że żywi mogą owocnie orędować za zmarłymi. Przekonanie to podzielał Kościół w epoce starożytnej. Św. Cyprian w pierwszej połowie II stulecia myślał o chrześcijanach, którzy odeszli od wiary w Jezusa w okresie prześladowań, a śmierć ich zabrała, zanim zdołali się pojednać. Św. Cyprian radził, by Kościół modlił się za Cyryl Jerozolimski w drugiej połowie IV w. przekonywał, że w liturgii Eucharystii należy iść dwoma drogami. Z jednej, należy zmarłym polecić siebie ich orędownictwu. Z drugiej – orędować za nimi. Cyryl wyjaśniał, że jego postulat nie jest sprzeczny, bo nie wiemy, kto może orędować za nami, a kto potrzebuje naszego – jako miejsce – pojawił się w pismach dopiero najwcześniej w połowie XII stulecia. Zanim to się stało, chrześcijaństwo odziedziczyło po większości starożytnych religii podwójne zaświaty. Wybrało więc inne rozwiązanie niż Żydzi. W judaizmie jest bowiem jeden świat zmarłych: szeol, miejsce smutne, ponure, lecz w którym zmarli nie przyjęli model dualistyczny: niebo i piekło. Odesłanie do jednego lub drugiego zależy od grzechów, jakie konkretny człowiek popełnił na ziemi. Kościół proces zbawienia lub potępienia kontrolował, lepiej lub gorzej, przez praktyki pokutne, które uwalniały ludzi od grzechów. Wyrok ograniczał się do alternatywy: raj lub piekło. Ogłosić miał go Bóg na Sądzie Ostatecznym, a decyzja była definitywna i trwać miała przez KościółJednak już od pierwszych stuleci chrześcijanie wierzyli, co potwierdzają nagrobne inskrypcje, że los zmarłych nie jest definitywnie przypieczętowany w chwili że modlitwy i ofiary ze strony żywych mogą pomóc zmarłym w uniknięciu piekła lub przynajmniej spowodować, że w oczekiwaniu na wyrok sądu ostatecznego cieszyć się będą łagodniejszym traktowaniem niż np. zbrodniarze, zasługujący na Ojcowie Kościoła z IV w., Ambroży, Hieronim i Augustyn, pisali, że dusze niektórych grzeszników mogły dostąpić łaski w czasie między śmiercią a Sądem Ostatecznym. W tym okresie miałyby przejść przez pewną próbę. Gdzie? Tego ci wielcy ludzie nie nazwali zaświatówDługo zresztą jeszcze nie pojawiła się nauka o czyśćcu. Dlaczego? Jacques Le Goff, autor kapitalnej monografii „Narodziny czyśćca” w innej ze swojej prac odpowiada: „Z powodu braku ładu w geografii miejsc piekielnych. Nie było wśród nich pomieszczenia dla tych, którzy korzystali z odroczenia decyzji o skierowaniu do nieba lub piekła”.Ten sam autor pisze: „Czyściec wchodzi na stałe do zasobu wierzeń chrześcijaństwa zachodniego mniej więcej w latach 1150–1250”.Jaka była wówczas jego funkcja? Uważano go za krainę przejściową, gdzie niektórzy zmarli zostają poddani próbie, możliwej do skrócenia dzięki wstawiennictwu wielki znawca średniowiecza, a przede wszystkim sposobu myślenia ówczesnych ludzi, Aron Guriewicz, zwraca uwagę, że „sztuki plastyczne XII i XIII w. nie znają czyśćca. Interpretują królestwo pozagrobowe w postaci dychotomii: piekła i nieba”.Inni znawcy, Michel Vovelle, twierdzą, że czyściec występuje w kościelnej ikonografii dopiero pod koniec średniowiecza, czyli najwcześniej na początku XV w. A wyśmienity badacz problematyki związanej ze śmiercią, Philippe Aries, przesuwa pojawienie się wyobrażeń czyśćca w sztuce na jeszcze nieco późniejszy do ciałaWarto też pamiętać, że wiara w czyściec, jako miejsce męki, wymusza również refleksję nad stosunkiem duszy do ciała. Już wczesny Kościół uznał, że w momencie śmierci nieśmiertelna dusza opuszcza ciało i łączy się z nim ponownie w końcu świata, w czasie zatem na ten proces patrzeć z punktu widzenia wiary w czyściec? Zdaniem prof. Le Goffa, sprawa ta nie zaprzątała zbytnio głowy teologów i biblistów, ponieważ uważali oni, że dusze posiadają materialność, a zatem mogły doznawać mąk było natomiast to, gdzie umiejscowić czyściec? Autorzy opowieści o wędrówkach w zaświaty odbywanych przez żywych nie lokalizują miejsca, gdzie odkupuje się po śmierci jeszcze niewymazane i nieodpokutowane trzeba, że takich opowieści o rzeczywistych lub przekazanych za pomocą wizji podróżach na tamten świat było sporo, choć oczywiście tylko Dante znany jest każdemu. W jego „Boskiej komedii” po czyśćcu oprowadza Wergiliusz. W dziełach innych autorów zajmował się tym uprawniony przewodnik: zwykle byli to archaniołowie Rafael i Gabriel lub jakiś pośredniaCzyściec jest krainą pośrednią i to zarówno w sensie czasowym – między śmiercią a Sądem Ostatecznym – jak i przestrzennym. Zanim jednak stał się miejscem pośrednim, taka kategoria (pośredniości) musiała powstać w świadomości ludzi średniowiecza. A to zajęło trochę nasi przodkowie próbowali wyobrazić sobie dwa piekła: jedno niższe, drugie wyższe. Do pierwszego trafiali więksi grzesznicy, do drugiego mający na sumieniu lżejsze grzechy. Potem nastąpiło przesunięcie czyśćca w kierunku kiedy w dobie rozkwitu Europy, między rokiem 1000 a XIII stuleciem, ludzie i Kościół uznali, że prosta opozycja przeciwstawiająca niebo piekłu jest nie do utrzymania, powstało miejsce na czyściec. Pojawiło się też słowo „purgatorium”, czyli wczesny KościółWarto jednak podkreślić, że czyściec jako miejsce mógł powstać, bo najpierw, od pierwotnego Kościoła, mocny był nurt pobożnościowy. Pierwsi chrześcijanie wierzyli w skuteczność modlitw za zmarłych. Uczeni twierdzą, że św. Augustyn w „Wyznaniach”, dając wyraz swoim uczuciom po śmierci matki, Moniki, przyszłej świętej, wypowiada myśl, której rozwinięcie prowadzi do pojęcia DanteJednak tym, który najdoskonalej wyraził to, czym jest czyściec, nie był duchowny, uczony teolog, lecz człowiek świecki: Dante. Jego wizja tej części zaświatów, podobnie zresztą jak piekła, a po części i nieba, jest do dzisiaj Dantego wielki wkład w rozwój koncepcji czyśćca miała kultura ludowa, ale nie w dzisiejszym rozumieniu kultury masowej. Ludzie średniowiecza mieli silną potrzebę przebywania w świecie baśni, legend i widowisk. Podróże w zaświaty idealnie w tę potrzebę wpisywały się. Kaznodzieje rozumieli to i głosili przypowieści związane z czyśćcem, które miały również cel edukacyjny, taka: „Pewien zakonnik, który samowolnie wystąpił z zakonu, nie uzyskawszy odpuszczenia grzechów przed śmiercią, sam wybrał sobie pozagrobową karę. Był nią pobyt w czyśćcu przez dwa tysiące lat. Gdy upłynął jakiś czas po jego śmierci, ukazał się biskupowi i powiedział, że dzięki modlitwom za jego duszę i jałmużnie dawanej przez biskupa dwa lata zostały mu policzone za dwa tysiące lat cierpień pozagrobowych i obecnie jest od nich całkowicie uwolniony”.W innej opowieści mowa jest o tym, że kiedy umarł pewien lichwiarz, to biskup usunął go z cmentarza. Żona udała się do papieża, by ten zmienił decyzję biskupa, ale nic nie złożyła papieżowi obietnicę, że, by odkupić grzechy męża, da się zamknąć w pustelni. Ten zgodził się, by szczątki jej męża wróciły na cmentarz. Żona postanowiła zamieszkać w jamie obok jego siedmiu latach ukazał się wdowie były mąż i powiedział, że dzięki jej prośbom został wydobyty z głębi piekieł, z najstraszniejszych mąk. Zapowiedział, że całkowicie uwolniony od piekła będzie jednak dopiero wtedy, gdy małżonka przez kolejnych siedem lat zachowywać się będzie podobnie. Ta zrobiła umówionym czasie ukazał się jej ponownie mąż, mówiąc: „Dzięki Bogu i tobie zostałem dziś uwolniony.”Włodzimierz Knap, dziennikarzKsiążkiJacques Le Goff „Narodziny czyśćca”.Kilka miesięcy temu zmarł autor tej książki. Żył 90 lat. Przez dziesięciolecia uważany był za jednego z najznakomitszych znawców wieków średnich. Jego dorobek naukowy i popularyzatorski jest pełen wspaniałych dzieł, wśród nich są oczywiście „Narodziny czyśćca”. Doprowadza tę blisko 500-stronicową pozycję do apogeum czyśćca, czyli do poematu Dantego „Boska komedia”. Delumeau „Historia raju”.Tym, kim dla poznania średniowiecza są dzieła Le Goffa, tym dla epoki renesansu, baroku, a nawet oświecenia są prace Delumeau. To również niezwykły historyk. Porusza się on zresztą na wielu polach, badając dzieje nieba, lecz też stosunek do grzechu, strachu, mówiąc, niezwykle bliska jest mu historia społeczna, poznawanie mentalności przeszłych pokoleń. „Historia raju” jest pierwszym ogniwem cyklu poświęconego zaświatom wydanym przez Państwowy Instytut Minois „Historia Piekła”.Książka francuskiego historyka i badacza literatury poświęcona piekłu kończy cykl PIW-owski o niebie, piekle i czyśćcu. Piekło w teorii wydaje się być najatrakcyjniejsze, bo od wieków przejmowało zgrozą całe pokolenia wierzących. Piekło to jeden z najstarszych koszmarów ludzkości, nieodłączny od lęku przez światem E. Bernstein „Jak powstało piekło. Śmierć i za- dośćuczynienie w świecie starożytnym oraz początkach chrześcijaństwa”.Bernstein sięga do źródeł babilońskich, egipskich, greckich, rzymskich, żydowskich oraz świadectw z początków wspólnoty chrześcijańskiej. I daje przejmujące studiumo powstaniu piekła, które zyskało uznanie w oczach fachowców. Libron.
Odpowiedź: Hiob był bogatym i sprawiedliwym. Jako szczęśliwy ojciec siedmiorga synów i trzech córek. Szatan spotyka się bogiem chcąc negocjować , żd wszystko zabierze Bóg człowiekowi to ten się od niego odwróci. więc pewnego dnia Hiob został wystawiony na próbę przez Boga, była to ciężka próba w cierpieniu i strachuNie jestem pewien już, czy podobnego rodzaju wpis nie powstał już wcześniej, a że materiał robi się powoli rozciągnięty w czasie jest to całkiem możliwe, rozciągnięty w czasie, choć nie do końca jeśli chodzi o obszerność treści. Siadam do pisania niezbyt często, trochę przez brak czasu, trochę przez nie do końca przepracowane lenistwo i trochę przez to ostatnie zamiast przelatywać ku sprawdzeniu przez wszystkie wpisy, podejmę się rzucenia trochę innego światła na luźno wybranych kilka zagadnień, które powszechnie pojawiają się w ujęciu tematu duchowości, a które rozumiane są niewłaściwie. Zapraszam do krótkiej lektury. Miłosierdzie Boże Stwierdzenie, które bardzo dobrze oddaje, często spotykane rozumienie miłosierdzia Bożego to: „Bóg mnie kocha, więc nie ma znaczenia, jakim będę człowiekiem. I tak zostanę zbawiony”. Miłosierdzie Boga mylone jest z pobłażaniem i głupotą. Mało kto pomyśli, że przyzwalając nam na wszystko bez żadnych konsekwencji, Bóg musiałby uznać, iż kocha tylko nas, innych zaś których krzywdzimy słowem, czynem, bądź myślą, już miłością nie darzy. Bóg taki, nie tylko kochałby jedynie wybranych ludzi, ale i czyniłby z nich duchowe kaleki, niezdolne do odszukania w samych sobie no właśnie… miłosierdzia. A czym więc ono jest? Cóż, nie jestem ani Bogiem, daleko mi też z pewnością do najmądrzejszych duchowo ludzi, łatwiej mi więc pisać o tym, czym miłosierdzie na pewno nie jest. Postaram się jednak o własną interpretację tego pojęcia, mając nadzieję, że będzie ona jak najbliżej prawdy, a o prawdę w końcu tutaj chodzi. Miłosierdzie tak więc jest przede wszystkim daną nam możliwością naprawienia naszych przewin, tak by pomimo popełnianych wcześniej błędów, mogliśmy z budowanego przez nas dzieła, jakim jest nasze życie, stworzyć wartość dodatnią, która służy innym, pomagając również im wnieść coś wartościowego w życie swoje i tych, którzy ich otaczają. Nie jest ono wymazaniem win człowieka, tak by zbawić jego duszę i pozwolić na oglądanie Boga, a pomocą w naprawieniu jego win i w takiej przemianie duchowej, która umożliwi mu oglądanie Boga. Miłosierdzie jest czymś, co zmienia człowieka nieświadomego w prawdziwe dziecko Boże, które swoją postawą udowadnia, że nim właśnie jest. Przyzwalając nam na wzajemne plucie na siebie, bez ponoszenia żadnych konsekwencji, Bóg czyniłby z nas karykatury ludzi, które z dzieckiem Bożym mają niewiele wspólnego. Jakie więc konsekwencje mamy ponosić za swoje błędy? Z pewnością konieczność naprawienia tego, co czyniliśmy innym, jak i wszystko co potrzebne, by nas do tego doprowadzić. Jeśli koniecznym do zaprzestania sprawienia cierpienia innym, jest zrozumienie jego istoty poprzez doświadczanie go na sobie samym, również i taka ścieżka będzie dla nas wskazana, jednak nic ponad to, co potrzebne dla naszej przemiany. Nie wierzę w istnienie czegoś takiego jak kara boska, wierzę natomiast w naukę daną od Boga. Kara wiąże się z nienawiścią, nauka z miłością. Jeśli ktoś opowiadać będzie o gniewnym Bogu, znaczy, że sam nie poznał natury miłości, Boga zaś interpretuje na swój niedoskonały sposób, stawiając siebie i swą własną nienawiść jako odniesienie dla natury Stwórcy. Wracając do naszego: „Bóg mnie kocha, więc nic nie muszę”, wielu prosi o takie właśnie „miłosierdzie” w stosunku do siebie, po to też chodzą do spowiedzi, licząc na wymazanie win, sami jednak nie mają zamiaru wybaczać swoim winowajcom, żyjąc wewnętrzną urazą i licząc, że tym co spotka tamtych, będzie kara boska. Pytaniem, jakie warto by każdy z nas zadał sobie, jest: Jak często w swoich modlitwach proszę o miłosierdzie dla siebie, a jak często dla innych? Czy choćby czasem zwracamy się do Boga z prośbą o zbawienie dusz innych ludzi? Czy bez wyzwolenia w sobie pragnienia zbawienia dla innych, mogę zbawić samego siebie? Czy bez obudzenia w sobie miłosierdzia dla innych, mam prawo prosić o miłosierdzie dla mnie? Pamiętaj abyś dzień święty święcił Są takie dni w roku, kiedy ludzie stają się dla siebie lepsi, na ten czas potrafią wybaczyć sobie, po to, by usiąść przy wspólnym stole i zbudować atmosferę ciepła i jedności, wyraźnie bardziej dostrzegalną niż w naszym codziennym życiu, w ciągu roku. I jest w tym z jednej strony coś pięknego, z drugiej i zarazem smutnego. Dlaczego? A no dlatego, że nie dostrzegamy, że każdy dzień naszego życia powinien być traktowany jako święty. Gdybyśmy przez wszystkie pozostałe dni roku tak samo dążyli do budowania atmosfery bliskości z innymi, jaką budujemy w Boże Narodzenie (i nie mówię tu o konieczności codziennego spotykania się przy karpiu i choince), świat miałby szansę być lepszy. Z jakichś jednak przyczyn stwierdzamy, że pozostałe około 350 dni w roku nie zasługuje na naszą duchową uwagę. Jeśli potrafimy z własnej woli być lepszymi ludźmi przez wybrane dni w roku, znaczy to, że mamy potencjał, aby wolę tą przelać również na całość naszego życia, potencjał ten jest jednak marnowany przekonaniem, iż walka o nasze człowieczeństwo i budowanie lepszego świata przynależą jedynie Wielkanocy i Wigilii. Rozchodząc się następnie z rodzinnych gościn i wdając się w wir życia, pracy, obowiązków zapominamy o swoim Bożym Synostwie. Owych kilka dni w ciągu roku wciąż mogą oczywiście odgrywać symboliczną rolę przypomnienia o tym, co istotne, jeśli jednak dostrzeżemy świętość całego naszego życia, stwierdzimy, że same w sobie nie są bardziej święte niż każda kolejna niedziela czy poniedziałek. Świętem jest nasz każdy dzień, każda minuta, każda rozmowa z napotkanym człowiekiem, każde nasze słowo i każda myśl. Nie odbierajmy im tej świętości. Czystość Temat ten poruszałem już wcześniej, napiszę więc tylko w skrócie dla przypomnienia: czystość to nie wstrzemięźliwość od seksu, wstrzemięźliwość od zabaw, gry w bierki, oglądania „Gumisi” czy Walta Disney’a. Czystość duchowa to czystość od pychy, zazdrości, gniewu, chciwości i innych przymiotów uwłaczających naszemu człowieczeństwu. Wszystkie one zanikają tam, gdzie pojawia się miłość. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina Poczucie winy jest czymś, co może powstrzymywać człowieka przed jeszcze większym stoczeniem się, potrafi chwycić nas i przytrzymać, nie pozwalając jeszcze bardziej spadać w dół. Ma ono jednak jedną podstawową wadę- nie pozwala również wznosić się do góry. Jak więc powinniśmy na nie spojrzeć? Czy jest ono dla nas czymś dobrym, czy czymś złym? Wszystko zależy od tego, czy nie chcemy jedynie czynić więcej zła, tkwiąc jednocześnie w wewnętrznym cierpieniu, czy też stwierdzamy, iż chcemy naprawić to, co naprawić się da i od tej chwili budować dobro. Podejrzewam, że nikt nie zakwestionuje stwierdzenia, iż wybaczanie innym jest czymś wskazanym. Jest ono naszą wewnętrzną akceptacją niedoskonałości drugiego człowieka oraz dopuszczeniem faktu, że mimo owej niedoskonałości jako dziecko Boże, posiada on potencjał na zbudowanie siebie lepszego w przyszłości, jak i naprawienie swoich błędów. Brak wybaczenia jest natomiast odmówieniem prawa drugiemu człowiekowi do jego wewnętrznej przemiany, odmówienie prawa do jego synostwa Bożego. Do samo tyczy się naszego podejścia w stosunku do nas samych. Brakiem wybaczenia odmawiamy sobie prawa do spojrzenia na siebie jako na dziecko Boże i rozwinięcia swoich skrzydeł. W tym wypadku ciągłe poczucie winy będzie siłą powstrzymującą nas przed pójściem naprzód i budowaniem wokół siebie dobra. Bóg chce byśmy obok kochania innych, kochali także siebie, a często właśnie brak naszej miłości do samych siebie popycha nas do czynienia zła. Zamiast więc powtarzać w kółko Bogu o przyznaniu do swoich win, nie robiąc jednocześnie nic aby zmienić się na lepsze, może warto stanąć przed nim czasem i powiedzieć: ok tam zawaliłem, ale to i tamto zmieniłem już na lepsze, a przyjdzie i czas na kolejne zmiany, bo jako Twoje dziecko jestem godzien zmian na lepsze, dla chwały imienia Twego. Nawrócenie W historii każdej religii możemy doszukać się motywu nawracania. Nawracanie dotyczyć ma przekonania tzw. innowierców do prawdy objawionej, która dla każdego wyznania będzie czym innym, jej głównym zaś fundamentem, kwestią sporną jest uznanie prawowitego imienia Boga. Fundament ten jest priorytetem, wykraczającym poza wszelkie wartości takie jak choćby dobro, które to przybiera wartość niemal marginalną. Gdyby było inaczej, nie musielibyśmy dziś stawać przed faktem, iż mało co na przestrzeni dziejów, pociągnęło za sobą tyle przelanej krwi co zjawisko nawracania. Nie ma sensu dociekać, która z rzezi okazała się bardziej krwawa od innych, nieważne już czy będzie to dżihad, wyprawy krzyżowe, czy też „sukcesy” innej „armii boga”. Wszystkie one posiadają część wspólną- miecz z imieniem boga na jego ostrzu. I nawet jeśli metody walki pośród części ruchów religijnych zmieniły się, wciąż pozostaje kwestia głębokiego niezrozumienia tego, co jest istotą nawrócenia, wciąż niezmienną pozostaje wiara, iż kwestią najważniejszą jest, jakie imię przypiszemy Bogu. Faktem wielce irracjonalnym zdaje się, że choć każdy człowiek, mimo posiadania w sobie cząstki Boga, zamiast dostrzec ją we wszystkich innych, jak i podobieństwo, które łączy nas z racji posiadania ów Boskiego pierwiastka, woli spierać się o imię Źródła, od którego cząstka ta pochodzi, czując się zarazem bliżej Źródła, tylko z racji nadania mu takiego, a nie innego imienia. I zaprawdę powiedziałby Jezus, że wszyscy oni potrzebują nawrócenia, jako że dostrzec nie potrafią, iż jedynym prawdziwym elementem zbliżającym nas do Boga jest dobro ludzkie, a jedynym prawdziwym nawróceniem, nawrócenie jest na dobro, każdy kierujący się miłością nawróconym, a kierujący się zawiścią heretykiem jest. Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną To paradoksalne, że ludzie którzy z jednej strony wliczają to przykazanie w poczet swych najważniejszych drogowskazów na życie, czczą nie Boga i własną z nim relację, a innych ludzi, przypisując im cechy boskie takie jak doskonałość i nieomylność. Tendencję tą wykazujemy szczególnie w odniesieniu do hierarchów kościoła, których słowa nie są traktowane jako możliwa trafna wskazówka, lecz przyjmowane są z odgórnym założeniem ich nieomylności, przy odrzuceniu jakiejkolwiek ich analizy i weryfikacji. Człowiek niechcący łamać przykazania Bożego, stawiający nad sobą tylko jednego Boga, nie przyjmowałby jako przykazanie słów innego człowieka, który jako że Bogiem nie jest, żadnych przykazań nie może ponad innymi stawiać. Drugi człowiek jest naszym bratem, jednak nigdy nie Bogiem, jeśli więc przyjmuję wszystkie słowa drugiego człowieka jako prawdę objawioną, warto abym usłyszał w swoim sercu głos: „Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną”! Nie twierdzę w żadnym razie, iż nie możemy usłyszeć od przedstawiciela kościoła wartościowych treści. Twierdzę jedynie, iż każdy z nich jest jedynie moim bratem, który w pewnych kwestiach może mieć rację, w innych natomiast może się mylić, bratem, który to w przypływie pychy, miast bratem, nakazał nazywać się ojcem i przez wielu, którzy zapomnieli o tym, że Ojciec jest jeden- „niebieski”, tak też w ich uniżeniu jest nazywany, dla mnie jednak, mimo iż szanuję go, tak samo jak i wszystkich innych, nigdy Bogiem nie będzie, jako że nie mam bogów cudzych przed Nim. W 1616 roku dzieło Mikołaja Kopernika De revolutionibus orbium coelestium o obrotach ciał niebieskich, zostało wpisane na indeks ksiąg zakazanych, wprowadzony przez kościół katolicki w 1559 roku. W 1644 r. papież Aleksander VII wydał bullę Speculatores domus Israel, w której potępiono wszelkie dzieła utrzymujące, że Ziemia porusza się wokół słońca. Dzieło Kopernika zostało zdjęte z indeksu w roku 1828, jednak fakt ten nie oznacza, iż po ponad 200 latach Bóg zdał sobie nagle sprawę z tego, iż słońce stanowi centrum naszego układu planetarnego i twierdzenia Kopernika mogą zostać powszechnie zaakceptowane. Fakt ten oznacza jedynie, że to hierarchowie kościoła, albo zrewidowali swoje poglądy, bądź też presja środowiska naukowego uniemożliwiła dalsze forsowanie tezy, iż Ziemia stanowi centrum wszechświata. Sytuacja ta pokazuje jak bardzo uznanie nieomylności drugiego człowieka, bądź też wszelkiej maści instytucji może zapędzić w kozi róg naszą percepcję rzeczywistości. Dziś wierzymy wciąż, że Bóg mieszka tylko w kościele, i że nie idąc tam w niedzielę popełniamy grzech, wierzymy w to, iż Bóg w czwartek zezwala na jedzenie mięsa, w piątek natomiast tego zakazuje, wierzymy, że okresie karnawału możemy doświadczać radości, od marca zaś powinniśmy się jej wystrzegać, wierzymy w wiele dogmatów, które pozornie nas obowiązują, nie wnosząc w rzeczywistości nic do budowania naszego człowieczeństwa. Dla wielu dziś wciąż nie do przyjęcia wydaje się twierdzenie, że to Bóg i nasza osobista relacja z nim, nie zaś instytucja kościelna, stanowi centrum duchowego wszechświata każdego człowieka. Podobnie jednak jak i z dziełem Kopernika przyjęcie tego faktu jest jedynie kwestią czasu. Dlaczego? Bo: „ Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną”.
UytI0.